P2P jakiego nie znacie, czyli Zbawienie 2.0

26 07 2006

W internecie jest wszystko. I mam tutaj na myśli wszystko. Są w nim nawet takie rzeczy które nie śniły się webmasterom.
Internet z sekundy na sekundę staje się powszechniejszy. Z dnia na dzień wkracza w nowe dziedziny naszego życia czy wręcz nawet je stwarza. Możemy z jego pomocą robić coraz więcej. Może nam nawet pomówc rozmawiać z Bogiem.

Jako częsty bywalec tego miejsca natykam się na różne rzeczy. Plotki, fotki, i te kretyńskie blogi z kotkami. Po tym jak natknąłem się na pornografie via rss myślałem, że nic mnie już nie zdziwi. Myliłem się.
Serwis People2Pray.com oferuje nam możliwość zarządzania i współdzielenia… próśb o modlitwę. Jak to działa?

Rejestrujemy się.
Przebiega to szybko i bezproblemowo, bez zbędnej biurokracji. To co zwróciło moją uwagę to zapewnienie, iż mój mail będzie wykorzystany do dobra nie do zła. Znamy firmę która hasło „Nie bądź zły” zmieniła na „Nie bądź za bardzo zły”, ale to tylko tak wtrącam. Inna kwestia która policzyłem na plus jest fakt krótkich informacji o warunkach usługi i polityce prywatności. Tak, tak jestem frajerem, który czyta takie rzeczy, jednak nie czerpie przyjemności z czytania nudnego prawniczego bełkotu długości Mody na Sukces.

Wypełniamy profil.
Nie jest to obowiązkowe aczkolwiek wypadałoby powiedzieć o sobie kilak rzeczy skoro ludzie będą się za nami wstawiać u Boga.

W imię Ojca i Syna… działamy!
Możemy wyszukać prośby dostępne w publicznym katalogu. Zgodnie z duchem web2.0 możemy to czynić po tagach (tu zwanych kategoriami) lub przeglądając ostatnio dodane. Gdy już znajdziemy prośbę możemy komentować dodając swoje uwagi czy podejmując dyskusje lub poprostu przy zaznaczeniu opcji wysłać niejako prywatną wiadomośc do autora. W końcu gdy zdecydujemy się pomodlić w danej intencji klikamy logo serwisu. To powoduje iż osoba która dodała prośbę będzie wiedziała ile osób się „zajęło” jej sprawą oraz jakie to osoby. W tym celu istnieje sekcja raportująca o aktywności naszych próśb.

Na tej samej zasadzie możemy wyszukać osób, by znaleźć ludzi o podobnych zainteresowaniach. Ludzi możemy wyszukiwać również po mailu np. by znaleźć swoich znajomych i dodać ich na listę osób zaprzyjaźnionych. O tym jeszcze za chwilkę.

Również po tagach możemy wyszukiwać społeczności, które łączą ludzi np. z tych samych miejscowości lub o podobnych problemach.

W końcu możemy dodać własną prośbę. Wpisujemy w pole co nam leży na sercu i dodajemy kategorię. Ostatnią sprawą jest wybór rodzaju publikacji. Możemy prośbę zachować tylko dla siebie, czyli skorzyctać z roli organizacyjnej serwisu. Może to dziwne ale w dzisiejszych czasach ludzie o różnych rzeczach zapominają. Możemy opublikować ją by była dostępna w publicznym katalogu. Dodatkowo można zaznaczyć czy prośba ma być anonimowa np. w wypadku gdy dotyczy wstydliwego tematu. Ostatnim typem współdzielenia jest wybór osób i społeczności dla których nasza prośba będzie widoczna.

Z rzeczy typowo technicznych istnieje możliwość banowania użytkowników oraz flagowania próśb np w sytyacji gdy toczy się przy ich okazji interesująca nas dyskusja.
Kolejnym plusem jest fakt bardzo dobrego wykonania serwisu. Layout jest przejrzysty, miły dla oka, zaprojektowany na prawdę wygodnie i z wyczuciem. Nie jest „uświęcony” jakimś odpustowymi dekoracjami. No i oczywiście logo jest rozbrajające, nie tendencyjne swoją drogą, bo mogli dać aniołka. Jeśli chodzi o funkcjonalność to nie mam się do czego przyczepić a jak wiemy to sie właściwie nie zdarza. Temat socjalnego współdzielenia próśb o modlitwę i łączenia ludzi wierzących wykorzystany jest w 100%. Wpisuje ten serwis na listę Najlepiej Wykonanych Serwisów Web2.0.

Opisuje to wszystko i przyznam że nie mogę wyjść z podziwu. Wykonanie jest rewelacyjne a inicjatywa kosmiczna. Ktoś może powiedzieć, iż serwis to robienie szopki, wyśmiewanie religii, ale tylko jeśli się nad tym głębiej nie zastanowi. Internet przełamuje bariery, zaciera granice. People2Pray.com jest kolejnym, w dodatku świetnie zrealizowanym, tego przykładem. Idea mi się naprawdę podoba. To iż ludzie wierzący mogą odnaleźć siebie dzięki takiemu narzędziu, budować nim społeczności i realne więzy to coś wspaniałego. Jest to coś tak innego od głupich rozmów blogaskowych nastolatek na gronie czy flejmów u Harrego. Powiecie iż przesadzam ale pomimo iż nie jestem osobą uczestnicząca w żadnej religii serwis sprawił mi poprostu radość. Pokazał iż może jednak całe to marketingowe, przereklamowane, niedorobione web2.0 może się do czegoś realnie przydać, że są na tym świecie ludzie mili, prawdziwie społeczni, którzy chcą coś zrobić aby świat był lepszym miejscem mimo tak naiwnego sposobu.

Mam nadzieje iż bęzie pojawiać się wiecej takich serwisów zarówno pod względem pomysły/inicjatywy jak i poziomu wykonania.

Amen.*

*Nie mogłem się powstrzymać. hail autoironia.





Fani muzyki dla fanów muzyki

15 12 2005

Google właśnie udostępniło swoją następną usługę tym razem z serii simple search, czyli rozszerzeń wzbogacających ich główny produkt Google Search.

Ja Cię znam
Gdy zapytamy Google o znane zespoły jak np. System of a Down pojawi się link oferujący możliwość uzyskania większej ilości informacji o tym artyście na stronach Google Music Search oraz jego avatar. Tak więc dowiemy się jakie albumy popełnił dany wykonawca, gdzie można je kupić, za ile oraz jak wygląda okładka. Dzięki integracji z modułem Reviews dostaniemy listę recenzji jak i rating danego albumu. Dla każdego z nich z kolei pojawi się lista tracków. Również tutaj podane zostaną nam informacje o możliwościach nabycia danej piosenki jak też gdzie znajdziemy do niej słowa. Dodatkową informacją będzie lista wersji danego utworu. Swoją drogą to zabawne ile wersji może mieć ta sama piosenka(nie licząc coverów). Szkoda, iż nie wyświetlają się daty wydania albumów. Jest natomiast możliwość posortowania wg takiego klucza jak również bazującego na popularności(domyślnie).

Dbaj o rękę na której stoisz
Jako, że wyszukiwarka to produkt flagowy, Google przykłada do niej dużą uwagę nie tylko jeśli idzie o samo wyszukiwanie, lecz również i prezentacje wyników.
Wspomniany moduł Reviews działa już od jakiegoś czasu dla filmów. Wystarczy do zapytania dodać wyrażenie “movies:” aby otrzymać listę recenzji jak i rating danego filmu. Do tego dochodzi jeszcze możliwość uzyskania repertuaru kin dla danego miasta z ewentualnym filtrem dla filmu. Niestety w chwili obecnej wyniki pokrywają tylko USA. Gdy przeglądamy repertuar przy tytułach filmów są linki do bazy IMDb. Szkoda, iż nie jest to dostępne w samym module Movies.

Na koniec dodam, iż podobnymi usługami są informacje finansowe, wystarczy wyszukać index giełdowy firmy np. GOOG, czy szybkie linki dla wyników “dużych” stron np. Macromedii.





Dzieńdobry, a blog to się jeszcze zobaczy

14 12 2005

Zaczęło się jak zwykle…
Gadamy z Puckiem jak to fajnie by było gdyby, a jak to fajnie nie jest. Ja nie oszczędzam nikogo, on próbuje jakoś ratować sytuacje. Rzucamy pomysłami i linkami. Powstają idee i idee upadają. Jest śmiesznie, choć czasem chce się płakać. Wymiana zdań jest szybka. Czasem nie ma miejsca na ortografie. Interpunkcja… bywa. Ja jak to ja gubię końcówki, urywam zdania. Puck jak to Puck proponuje swój autorski koncept(i dobrze!). Wszystko szybko się dzieje: już mówimy o czytnikach RSS, już o lotach na Marsa z Google, to znów o dupach po prostu. Szykość na miarę Web 2.0 i dzisiejszego świata też w wersji conajmiej 2.0.

„(…)bo biadolić i psioczyć każdy potrafi”.
Gdzieś tam w kołnierz, gdzieś pod stołem, szeptem. Tak to żadna sztuka. Powiedzieć coś głośno ponoć trzeba mieć już odwagę. Ja wiem, że trzeba mieć o czym oraz gdzie. O czym to może i nie problem, bo w końcu często w naszych rozmowach padało Puckowe „dxone, załóż bloga do cholery” i moje „tak wiem”. O to „gdzie” już gorzej. To był jeden z powodów dla których widzimy się dopiero dzisiaj. nlog.org, Blogger, Live Journal, posiadają swoje zalety, jednak suma sumarum wad mają więcej. I dziś właśnie pada: „wordpress(…) postaw u mnie”. Mówię, że tak wiem, że jest bardzo wygodny, ale trzeba się nim opiekować i że Twój serwer może się nie wyrobić na zakręcie. Przyznam bez bicia, że troche marudziłem, bo w końcu jakby się miało dobry artykuł to i na papierze toaletowym można rozprowadzić – a nóż sie komuś przyda. I wtedy Puck rzuca linkiem, na który już nie mam innej odpowiedzi jak… pisanie notek. Możliwe, że ten link zmieni obraz świata jaki znacie 😉 Napewno poszerzy moje horyzonty o niedostępne wcześniej przestrzenie Internetu. Pozwoli moim myślom pobiec na granice nieskończoności i trackbackiem spowrotem. Dziś mój zielony kubek stał sie pełnoprawnym kubkiem redaktorskim.

Nie o tym, nie o tym…
A teraz już konkrety bez zbędnego filozofowania, czyli o czym chciałbym, aby ten blog był. Jestem tzw. wertikalem, czyli interesuje mnie wiele rzeczy. Mówiąc po ludzku mam coś do powiedzenia na wiele tematów. Dziedziny na polu jakich będę pisał to internet, społeczeństwo, technika, techniki informacyjne oraz wszelkie powiązania miedzy nimi i ich wariacje. Możliwe, że pojawią się tu też wpisy techniczne dotyczące szeroko pojętego programowania i projektowania aplikacji, ale nie wykluczam że trafią w osobne zupełnie miejsce.

„Well, wish me luck. 🙂 Od jutra bloguje.”